Jachting też potrafi być bardzo fajny (relacja z rejsu)
Tym razem Jacht Klub Królewskiego Miasta Darłowo postanowił popływać po wodach Morza Jońskiego. Załoga, a właściwie dwie załogi, składała się z 8 małżeństw. Dzięki firmie GlobTourist wyczarterowaliśmy dwa katamarany po 40 stóp każdy. Przed wyjazdem okazało się, że jeden z naszych katamaranów uległ uszkodzeniu. Zaproponowano nam trochę mniejszy i mniej komfortowy, ale za to nowszy i ok. 10% tańszy.
Rozpoczęliśmy naszą podróż nietypowo, bo w czwartek, a to dlatego, że w tego dnia były loty z Gdańska na Korfu. Dotarliśmy do mariny Gouvia, która oddalona jest ok. 30 minut jazdy busem od lotniska. Obsługa firmy czarterującej Kiriacoulis czekała na nasze przybycie. Wypełniliśmy dokumenty i poszliśmy na sprawdzenie jachtu.
Jeśli chcesz przeżyć niezapomniany rejs w Grecji, zapraszamy na nasze wyprawy po Zatoce Sarońskiej i Cykladach.
Teraz w promocji, do każdej rezerwacji przewodnik 'Grecja dla żeglarzy' gratis!
Mieliśmy listę od nich i drugą naszą. Z obsługą sprawdziliśmy najważniejsze rzeczy, czyli żagle, silniki, toalety, elektronikę, a sami resztę. Drobne uwagi o wyciekach z przekładni nanieśliśmy na check listę. Kupiliśmy całkowite ubezpieczenie kaucji, więc jej nie wpłacaliśmy. Do zachodu słońca obydwa jachty były przez nas odebrane.
Wieczorem wybraliśmy się do pobliskiej restauracji i rozpoczęliśmy nasz urlop. Rano niespiesznie wyszliśmy torem wodnym (poza nim jest bardzo płytko) i popłynęliśmy na południe.
Zaczęliśmy od kąpieli w zatoczce niedaleko lotniska, gdzie poza ciepłą i czystą wodą atrakcją jest obserwowanie z bliska lądujących i startujących samolotów. Potem wzięliśmy kurs na marinę Benitses. Niestety, przy wejściu najpierw z kei obsługa coś machała, a potem podpłynął gość na ribie i powiedział, że nie ma wolnych miejsc. A chcieliśmy wstąpić tylko na kawę. Być może, jakbyśmy wcześniej rezerwowali miejsce albo chcieli zostać na noc, to byłoby inaczej. W każdym razie, jest to prywatna marina, a miasteczko nie za ciekawe. Nie polecamy!
Popłynęliśmy dalej, niestety głównie na silniku, bo wiatr był bardzo słaby. Za to falowanie też było minimalne i nasza załoga w całości czuła się bardzo dobrze. Szkolenie bezpieczeństwa przeprowadzone przed wypłynięciem było w tych warunkach czystą formalnością.
Dotarliśmy przed wieczorem do mariny Petriti. Na kei dwóch panów z obsługi bardzo pomogło przy cumowaniu. Jest to nie za wielki port, gdzie cumuje się rufą do nabrzeża i używa kotwicy. Jest woda, prąd, a opłatę w wysokości 19 euro uiszcza się w malutkiej budce u bardzo miłej pani. Za wodę i prąd płaci się kartą, na której ma się 12 euro. Karta ta do nabycia u wyżej wymienionej pani służyć może na większości portów na Korfu. Wieczorem odwiedzamy kolejną tawernę, gdzie rozkoszujemy się owocami morza, rybami i winem.
Następnego dnia wczesna pobudka, ale wyjście niespieszne o 11. Płyniemy w kierunku wschodnim przez Morze Jońskie. Jest spora fala, ale niestety znowu słaby wiatr. Próbujemy na żaglach, potem na „dieselgrocie", w końcu przechodzimy na silnik. Po drodze robimy ćwiczebny manewr człowiek za burtą. Na katamaranie postanawiamy podejść rufą, bo podjęcie kogoś z tak wysokiej burty byłoby karkołomne. W dalszej części rejsu drobne występy i życzenia dla nauczycieli w dniu ich święta.
Dopływamy do zatoki koło wyspy Sivota. Jest tu przepięknie, wręcz bajecznie. Plaża oddzielona jest bojkami, żeby nie wpływać jachtami i ribami. Woda w kolorze błękitu i turkusu, pod wodą setki jak nie tysiące różnorodnych ryb. Pływamy wiele godzin i ciągle nam nie dość. Ale na wieczór musimy być w marinie Platarias. Jest to duża marina, gdzie do cumowania są muringi i pomocny bosman na brzegu. Opłata 20 euro za dzień i 10 za kartę na prąd i wodę. Nie ma tu toalet i pryszniców, można korzystać po grecku w restauracjach.
Tym razem po krótkim spacerze po okolicy i zakupach w markecie wracamy na kolację na jachcie. Dziś nie siedzimy za długo, bo jutro ruszamy wynajętymi samochodami do Salonik na głosowanie. Cały dzień w podróży, kilka godzin w Salonikach i co najważniejsze- oddane głosy w konsulacie na 8 piętrze. Po powrocie oczekiwanie na wyniki wyborów, a potem radosny wieczór wyborczy, który przeciągnął się do rana.
Kolejnego dnia wypływamy około 10 i kierujemy się na Antipaxi. Tym razem udaje się użyć trochę żagli, ale wciąż jest to tylko trochę. Słaby wiatr, za to słońce i ciepło nieprzerwanie od początku naszego rejsu. Wybieramy zatokę od północno-wschodniej strony. Kotwiczymy na 5 metrach głębokości, osłonięci od wiatru. Znowu kąpiel, tym razem widoki na przepiękne warstwowe skały, do teraz nie wiem, czy były to piaskowce czy wapień.
Woda czyściutka, błękitnoturkusowa, ale pod wodą mniej atrakcyjnie niż w poprzedniej zatoce. Za to przy skałach pod wodą kolorowo i barwnie. Jemy tutaj obiad – kolejna wersja bardzo pysznego makaronu z sosem dnia. Zaczyna się robić późno i plan opłynięcia wyspy dookoła trzeba zmienić. Płyniemy na stronę zachodnią, jest tu kolejna zatoka głęboka i obszerna, ale niestety wiatr i fale od strony otwartego morza są za duże, żeby tu zostać na noc. Druga załoga popłynęła na środek części wschodniej i znalazła osłoniętą z trzech stron zatokę. Płyniemy do nich, tym razem używając z radością żagli. Przymierzamy się do kotwiczenia, sprawdzamy prognozy, bo wiatr ma zmieniać w nocy kierunek, w końcu cumujemy.
Wieczór spokojny, ale w prognozach dokrętka i narastający dość silny wiatr. Wystawiamy wachty kotwiczne. Prognoza się nie sprawdza, o 22 nie ma zmian, o 1 w nocy nie ma zmian, o 3 w nocy nie ma zmian. Wiatr odkręca dopiero pomiędzy 6 a 7 rano. Ale nie jest za silny. My z głębokości 10 metrów przechodzimy po odwróceniu na 5 metrów, ale wszystkie odległości od skał są bezpieczne.
Po śniadaniu o 9 wypływamy i tym razem na żaglach opływamy wyspę Antipaxi podziwiając ją z każdej strony. Potem przez przesmyk z falą od otwartego morza płyniemy na zachodnią cześć Paxos. Szukamy błękitnych grot czy jaskiń. Na horyzoncie już widać granatowe chmury frontu burzowego. Nie stajemy na kotwicy, robimy rundkę i oglądamy z jachtu te cuda natury.
Płyniemy w kierunku Mariny w Gaios. Jest ona dobrze osłonięta z każdej strony. Ale wszystkie jachty zmierzają właśnie tam, bo wiatr narasta i robi się coraz ciemniej na niebie. Na szczęście płyniemy z wiatrem, pomagamy sobie silnikiem i daje nam to ponad 6 knotów. Pierwsza załoga z mocniejszymi silnikami jest już na miejscu. Znajduje wolne miejsce do cumowania i szuka miejsca dla nas. Jest ciasno, dużo jachtów przed nami i za nami. Wchodzimy i zaczyna padać, a za chwilę lać. Ubieramy po raz pierwszy w tym rejsie kurtki i sztormiaki.
Wypatrzone dla nas miejsce zajmuje jacht, który wszedł przed nami. Idziemy dalej, widzimy naszych. Stajemy na chwilę, oni rozsuwają jachty i, stając na kotwicy, wciskamy się pomiędzy naszego drugiego katamarana i mały jacht jednokadłubowy. Stoimy bezpiecznie na cumach. Dziękując za pomoc załodze i kolegom na brzegu pijemy toast za cudowne ocalenie. Robimy klar na jachcie.
Idziemy na obiad, dosłownie schodząc z trapu do restauracji. I wtedy się zaczyna: pioruny, grzmoty i ulewa, że pobliski plac cały zalany jest wodą po kostki. A my bezpiecznie pod markizą zajadamy smakołyki i popijamy winem. Świat jest piękny, ale planowanie najważniejsze podczas rejsu. Wieczór spędzamy częściowo w restauracji, zajadając owoce morza, a częściowo na jachcie.
Kolejny dzień to ostatni odcinek z Gaios do naszej mariny. Po drodze stajemy jeszcze w pięknej zatoce i kapiemy się o poranku. Potem znowu bez wiatru, czyli na silniku zmierzamy do celu. Ale nadrobiliśmy pół godziny, więc ponownie kotwiczymy w zatoczce przy lotnisku i po raz ostatni kapiemy się w Morzu Jońskim, którego temperatura w październiku to 23 -25 stopni.
Zainteresował Cię rejs w Grecji? Zapraszamy na pokład w sierpniu i we wrześniu - zobacz nasze rejsy w Grecji!
Teraz w promocji, do każdej rezerwacji przewodnik 'Grecja dla żeglarzy' gratis!
Do mariny docieramy o 16, dzwonimy do obsługi i umawiamy się przy stacji benzynowej. Tankujemy paliwo do pełna i płyniemy zacumować przy biurze naszej firmy. Pogoda jest piękna, wiatru brak, to i cumowanie przebiega bezstresowo. Stoimy w porcie Gouvia i tu kończymy nasz rejs.
Rejs mało żeglarski, choć na jachcie, ale wiatru głównie brak. Za to jeżeli chodzi o atrakcje, zarówno na wodzie, jak i na lądzie, to można by było obdzielić kilka rejsów. Pogoda nie mogła być piękniejsza - z 7 dni 6,5 to słońce i temperatura około 25 stopni. A załogi – pierwszy raz taki układ małżeński- spisywały się na medal. Wszystkim oficerom i załogantom bardzo dziękuję. Było bardzo miło z Wami popływać po tym pięknym zakątku na ziemi.
Paweł Krakowiak